Najnowsze komentarze
A no właśnie, również zauważam tak...
Taaa. Nie miałem okazji przejechać...
dziękuję ci za ten wpis. w PL ogól...
fajnie tek polatać różnymi sprzęta...
Fajne połączenie barw i w ogóle fa...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

22.09.2016 18:36

Początek wymarzonego urlopu

Witajcie po dwutygodniowej przerwie w pisaniu bloga. Była ona spowodowana odwiedzinami narzeczonej i znajomych u mnie w Norwegii, przez co dwa weekendy miałem całkiem zajęte. Druga sprawa to gorączka spowodowana brakiem motocykla i efekty tego, o czym opowiem po relacji z wyjazdu. Zapraszam do lektury :)

Dzień 1


Wstaliśmy ok 7:30 w poniedziałek 1 sierpnia. Zaczeliśmy od pysznej jajecznicy na śniadanie, skończyliśmy pakowanie i zapakowaliśmy wszystko na Yamahę, wcześniej jeszcze pojechałem zatankować do pełna. Około godziny 10:00 wyruszyliśmy z mojego mieszkania w miejscowości Hvalstad, 15km na zachód od centrum Oslo.

Ruszyliśmy spokojnie, mijając okoliczne miejscowości, w celu rozgrzania silnika, przed wjazdem na szybszą trasę. W mieście Sandvika, zjechaliśmy na trasę E16, kierując się na północ, w kierunku Hønefoss, gdzie z E16 skręciliśmy w drogę nr 7 zmieżając do miasteczka Flå, tam mieliśmy swój pierwszy postój. Przerwa na kawę i słodką bułkę na Esso, a później miejscowa atrakcja, czyli Bjørneparken. Park niedźwiedzi.

Wstęp jest zaskakująco drogi, bilet za osobę dorosłą kosztuje 350 koron norweskiech, ale według mnie warto odwiedzić te miejsce. Park jest to po prostu wydzielony kawał góry, podzielony na różne zagrody, przez co zwierzęta, żyją jakby w swoim naturalnym środowisku, zagrody są ogromne, czasem trzeba sie sporo nachodzić, żeby wypatrzeć jakieś. Są tutaj oczywiście niedźwiadki, jak również inne, typowe dla Norwegii zwierzęta. Widzieliśmy rysia, lisa (tylko jednego, ale nor było od groma), łosie, sarny i jelenie i sporo mniejszych zwierząt, jak jeże, króliki i  świnki. Było też troche zwierząt udomowionych, które można pokarmić i pogłaskać, m.in. owce, kozy, lamy z czego Julka cieszyła się najbardziej.

Po odwiedzinach w tym fajnym miejscu, ruszyliśmy dalej "7", aż do miejscowości Nesbyen, gdzie skręciliśmy w drogę 243, w większości szutrową. Udaliśmy się nią w kierunku wschodnim, do Nes gdzie dalej kierowaliśmy się na północ E16. Dotarliśmy do miejscowości Bjørgo, gdzie zjeżdżamy w drogę 33, a dalej w miejscowości Dokka w 250.

Godziny robiły się coraz bardziej popołudniowe, postanowiliśmy poszukać miejsca na nocleg. Wtedy byliśmy jeszcze dość świeży, więc zdecydowaliśmy się na nocleg na dziko, pod namiotem. Cały dzień było dość ciepło, chwilę tylko pokropiło, wydawało się to niezłym pomysłem. Do głównej atrakcji dnia następnego, czyli Lillehammer, zostało ok 30km.


Dzień 2


2 sierpnia, wstaliśmy po dość cięzkiej nocy około 8 rano. Było zimno, a mimo naszego nienajgorszego przygotowania trochę zmarzliśmy. Dodatkowo nie udało się znaleźć całowicie płaskiego miejsca na rozbicie namiotu, przez co trochę w nocy się zsuwaliśmy w dół.          Po spakowaniu wszystkiego, bez śniadania, wyruszyliśmy ok godzny 10:00.

Po przejechaniu kilku kilometrów, nawigacja ni stąd ni z owąd kazała mi zawrócić. Wybrałem kiepskie do tego miejsce, lekkie wzniesienie, między dwoma zakrętami. Oczywiście straciliśmy równowagę, co poskutkkowało glebą. Stracimy lewe lusterko, a lewa osłona chłodnicy zyskała kilka rys... Najważniejsze, jednak, że byliśmy cali, a motocykl nadawał się do dalszej jazdy. Podnieśliśmy go we dwoje, szybko wsiedliśmy i ruszyliśmy dalej, tak jak kierowała nas nawigacja.

Przed nami rozpostarła się ok 30-40 kilometrowa, piękna i malownicza droga szutrowa, wzdłóż ktorej kręciło się mnóstwo owiec. Co ciekawe zwierzęta te, chyba przyzwyczajone są do motocykli, bo nigdy nie włażą nam pod koła. Mimo to zawsze asekuracyjnie zwalniałem.

Zwiedzanie Lillehammer zaczęliśmy od kupna pieczywa na śniadanie. Pogoda była piękna, więc skonsumowaliśmy je na ławce nad rzeką. Po śniadaniu zreperowałem lusterko, pozbawiając Julkę małego kosmetycznego, które pasowało jak ulał w obudowę.

Samo miasto jest bardzo ładnie i urokliwie. Jest sporo starych zabudowań, ładny ryneczek i deptaczek w stylu Warszawskiego Krakowskiego przedmieścia. Byliśmy pod skocznią olimpijską i udało nam się zobaczyć trenujących skoczków. Mieliśmy też w planie odwiedzić muzem pojazdów oraz muzem ludowe, jednak to pierwsze po długich poszukiwaniach okazało się zamknięte, a drugie odpuściliśmy. Zrobiło się jakoś duszno i woleliśmy jechać dalej.

Z Lillehammer ruszyliśmy początkowo drogą numer 255, a później malowniczą górską 204, cofnęliśmy się do E16 i dojechaliśmy do campingu za miasteczkiem Fagernes, gdzie zakończyliśmy ten krótki, ale emocjonujący dzień. Tym razem wynajęliśmy hyttę, więc noc była spokojniejsza.

Na dziś to tyle, niedługo wrzucę kolejne dwa dni z naszych wczasów, mam nadzieję, że troszkę was zainteresowałem i wytrwacie ze mną w tej relacji :) Trzymajcie się!

 

EDIT: przepraszam, za masę błędów w pierwszej wersji, teraz wyredagowałem troche tekst     i myślę, że przyjemniej będzie się go czytać.

Komentarze : 2
2016-09-24 10:10:13 jazda na kuli

bajka, sam bym pojechał :)

2016-09-24 08:14:19 Calmly

Bardzo ładna jest Norwegia, sporo zieleni i dzikich miejsc i sporo świeżego powietrza-takie mam odczucia ze zdjęć.
Przypomina mi trochę Szkocję.
Gratuluję wymarzonego urlopu i stylu w jakim go spędzacie. Przyjemny okres w Waszym życiu który doskonale wykorzystujecie.
Pozdro.

  • Dodaj komentarz