Najnowsze komentarze
A no właśnie, również zauważam tak...
Taaa. Nie miałem okazji przejechać...
dziękuję ci za ten wpis. w PL ogól...
fajnie tek polatać różnymi sprzęta...
Fajne połączenie barw i w ogóle fa...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

21.08.2016 21:32

Powitanie

Witam wszystkich czytających jak i piszących :) Jestem Irek postanowiłem założyć bloga, mam nadzieję, że was zainteresuje. Będę pisał trochę o turystyce motocyklowej, troche o mechanice,  oraz różnych innych rzeczach, które skłonią mnie do wpisu na tym blogu. Dziś będzie troche o początkach tej choroby w moim wypadku. Mam nadzieję, że was nie zanudzę i że chociaż kilka osób przez to przebrnie.

Kilka słów o mnie, mam 26 lat, jestem mechanikiem samochodowym i pracuję w zawodzie. Pochodzę z okolic Warszawy, ale na codzień mieszkam w Norwegii, gdzie pracuje. Trwa to już od 4 lat.

Obecnie ujeżdżam Yamahę Super Tenere, jest to mój trzeci motocykl, mam go od roku. Poprzednik "Cielaka" to Triumph Street Triple, rocznik 2009. Pierwszym motocyklem było zaś Poczciwe Suzuki GS500E z 1990. Jeżdżę od momentu zrobienia prawa jazdy w 2008 roku, choć między Suzuki a Triumphem było 2 lata przerwy.

Skąd w ogóle wzięły się motocykle w moim życiu? Pierwszą maszyną jaką pamiętam, była czerwona Cz-ka mojego Wójka, która stała w szopie. Nie była oczywiście na chodzie, mimo, że chyba próbował ją reanimować. Jako 4 latek próbowałem się na nią wdrapywać, ale chyba niezbyt mi się to udawało. Niewiele później, kilka razy mignął mi znajomy lekarz mojego ojca na swoim ścigaczu. Nie mam pojęcia co to było, ale na pewno była to Yamaha. W podstawówce ojciec, kupił sobie skuter Piaggio, na dojazdy do pracy. Sprzęt był dosyć zacny, tata miał chyba do mnie zaufanie, bo pozwalał mi nim jeździć po ulicy w okolicach domu, w swoim, za dużym na mnie kasku. Miałem wtedy ok 11 lat. Tak przynajmniej mi się wydaje. Oczywiście w końcu gdzieś na jakimś zakręcie na skrzyżowaniu, piasek mnie pokonał, kierunkowskaz się stłukł, skuter zgasł i nie chciał już odpalić, a ja zdarłem sobie trochę skóry. Przerażony dopchałem go do domu, ale jakoś obeszło się bez awantury. Więcej już tym skuterem nie jeździłem, bałem się, bo o części nie było wtedy jeszcze tak łatwo. Później w czasach gimnazjum chodziliśmy do kolegi, któremu tata kupił Jawę 50 Mustang. Jeździliśmy nią po jakichś polach, łąkach, zabawa była super. Sprzęt był kapryśny, ale nie zrażalo nas to. Później miał jeszcze Ogara, który był w lepszym stanie. Chyba właśnie ten czas miał na mnie największy wpływ. Pojawił się dostęp do internetu, serwisy aukcyjne, oglądanie podobnych motorynek i marzenia o kupnie własnej, najlepiej najtańszej, żeby powoli przeprowadzić remont i doprowadzić sprzęt do życia. Oczywiście nigdy się to nie stało, ale nie zapomniałem o marzeniach.

Przyszedł rok 2008, zrobiłem prawo jazdy. Po urodzinach miałem kilka zaoszczędzonych złotych, sprzedałem kilka rzeczy, żeby mieć więcej kasy. Motocykle oglądałem codziennie, w końcu mój tata znalazł coś, pojechaliśmy do Białegostoku i wróciliśmy z czarnym Suzuki GS500. Tak zaczęła się dla mnie przygoda z Motocyklami. Nauczył mnie pokory, dał poczucie wolności i niezależności, ale również zmusił do nauki mechaniki, zabrał mi dużo nerwów. Kilka razy zdażyło się, że musiałem dzwonić po pomoc, bo nagle zgasł i nie chciał już odpalić... Sprzęt daleki był od ideału. Jednak mimo wszystko mam duży sentyment do tej maszyny. Po sprzedaży odetchnąłem, ale nie miałem kasy na nic nowszego i nastąpiła przerwa.

3 lata później kiedy pracowałem już w Norwegii, pierwszą rzeczą którą kupiłem za oszczędnosci z pierwszych wypłat był Triumph Street Triple. Miałem go przez 3 kolejne lata, motocykl był w Polce, udało mi sie przejechać nim raptem jakieś 10000km, ale ani razu mnie nie zawiódł, dbałem o niego jak o dziecko, kupiłem gołego, a doposażyłem prawie we wszystko co mogłem. Jednak w końcu zaczęło mi czegoś w nim brakować. Jego liniowa charakterystyka znudziła mnie. Brakowało mu tego czegoś. Znalazłem dziewczynę, jazda we dwoje była już dla niego ciężka i bardzo reagował na obciążenie. Słowem motocykl dobry do jazdy solo, pozwalał na dłuższą jazdę, byłem nim raz w Norwegii, jadąc przez Niemcy, Danię i Szwecję, w Dwa dni przejechałem prawie 2000km i nie było to męką. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że była chyba to moja 3 jazda na nim. Jednak dla dwojga był zbyt mały, zbyt słaby w mojej ocenie.

I tu pojawiła się Tenera, ale o tym w kolejnym wpisie, bo ten juz jest przydługi. Mam nadzieję, że was nie zanudziłem na wstępie i że da sie to czytać. Jeśli macie do mnie uwagi piszcie.

Pozdrawiam was i życzę bezpiecznej drugiej połowy sezonu :)

Komentarze : 2
2016-08-22 16:36:38 IrekST

cześć, dzięki za ciepłe przyjęcie, będę się starał prowadzić tego bloga przez długi czas i nie poprzestać na kilku ani nawet kilkunastu wpisach :)

2016-08-21 22:12:51 jazda na kuli

siemanko, fajnie, że ktoś zakłada bloga bo w tym temacie ostatnio posucha. po zeszłorocznym wysypie blogów 125'tek, które już powymierały dosyć szybko mało kto dołącza :)

  • Dodaj komentarz